Pierwsza wizyta 311 w naszym kraju zbliża się wielkimi krokami. Grupa od ponad 30 lat prężnie działa na amerykańskim rynku muzycznym, a jej kariera obfituje w utwory okupujące tamtejsze listy przebojów oraz ciekawe kolaboracje. Zastanawiacie się, czy warto udać się 11 czerwca do warszawskiej Proximy? Poniżej możecie przeczytać o kilku faktach, przez które powinniście zainteresować się występem Amerykanów i przekonać się, że każdy powinien znaleźć na tym koncercie coś dla siebie!
Podbój mainstreamowych list przebojów w drugiej połowie lat 90.
Zacznijmy może od krótkiego wprowadzenia i zarysowania trendów na rynku muzycznym w momencie, kiedy 311 stawiali swoje pierwsze kroki. Druga połowa lat 80. to czas, gdy rock i metal romansowały na dwa fronty – z rapem i funkiem. RUN-DMC szturmowało listy przebojów za sprawą własnej interpretacji “Walk This Way” Aerosmith, Beastie Boys samplowali gitarowe klasyki, Anthrax łączyli siły z Public Enemy, a funkowe wpływy dało się usłyszeć choćby u Red Hot Chilli Peppers czy Faith No More. Bomba w postaci brzmienia zespołów z Seattle tylko na chwilę wyhamowała falę, która nadeszła w drugiej połowie lat 90., kiedy to sukcesy zaczynały świętować zespoły nu i funk metalowe oraz rap rockowe. To właśnie gdzieś pomiędzy Limp Bizkit, Deftones, Korn, Incubus i innymi w programach radiowych i telewizyjnych można było usłyszeć 311, którzy ze swoją mieszanką alternatywnego rocka, funku, reggae oraz rapu trafili w idealny czas.
Three Eleven powstali w 1988 roku i już po 4 latach na swoim koncie mieli 3 niezależnie wydane materiały – EP “Downstairs” (1989), “Dammit” (1990) oraz “Unity (1991). Droga od nagrywek w piwnicy do certyfikowanej złotem sprzedaży nie była długa, zespół osiągnął ten pułap już za sprawą debiutanckiego, wydanego pod banderą Capricorn Records, krążka “Music” (1993), który sprzedał się w ponad 500 tysiącach kopii. Podobnie było w przypadku jego następcy, “Grassroots” (1994), jednak prawdziwym przełomem okazał się “311”, który światło dzienne ujrzał w 1995 roku. Pochodzący z niego drugi singiel “Down” wprowadził grupę na mainstreamowe salony i był na okrągło grany przez stacje radiowe oraz na rotacji MTV.
Tzw. “Niebieski Album” w Stanach pokrył się platyną i był początkiem długiej, trwającej 20 lat serii zespołu, kiedy to jego każdy kolejny album plasował się w pierwszej dziesiątce notowania Billboard 200, czyli najlepiej sprzedających się wydawnictw w danym okresie. Sukces trzeciego longplaya musiał niesamowicie zmotywować Nicka Hexuma i spółkę, bo na wydanym rok później “Transistor” podzielili się aż 21 nowymi utworami. W jednym z wywiadów z tego okresu perkusista Chad Sexton oznajmił, że początkowo chcieli podzielić się wszystkimi, 29 skomponowanymi w tym czasie piosenkami i wydać to w formie podwójnej płyty, jednak zdecydowali się na bardziej przystępną dla fanów wersję.
Three Eleven i ich ciekawe kolaboracje
Na przełomie wieków 311 byli już uznaną marką w amerykańskim świecie muzycznym, co naturalnie przekładało się na połączenia z popkulturą. W 1999 ukazał się piąty w dorobku kwintetu krążek “Soundsystem”, a w klipie do drugiego promującego go singla “Flowing” wystąpił znany m.in. z roli Paula Fincha w American Pie Eddie Kaye Thomas. Rok później formacja poszła za ciosem i w teledysku do utworu “You Wouldn’t Believe” z płyty “From Chaos” pojawia się gwiazda koszykówki, Shaquille O’Neal.
“You Wouldn’t Believe” nie było jednorazową kolaboracją koszykarza z zespołem. Dwie strony połączyły siły i z dodatkową pomocą basisty Fieldy’ego (Korn) zarejestrowany został utwór “Psycho”, który jednak nigdy nie doczekał się oficjalnego wydania.
W 2004 roku 311 scoverowali “Love Song” z repertuaru The Cure. Ich płynąca w klimacie reggae i alternatywnego rocka wersja utworu znalazła się na szczycie notowania Modern Rock i została wykorzystana w soundtracku do komedii romantycznej “50 First Dates”, w której w role główne wcielili się Drew Barrymore oraz Adam Sandler.
Pozostając w temacie coverów – do ciekawej sytuacji doszło w 2018 roku, kiedy to The Offspring wzięli na warsztat wspomniany wcześniej przebój “Down”, natomiast Three Eleven zrewanżowali się wykonując hit ekipy dowodzonej przez Dextera Hollanda, “Self Esteem”.
Unity Tour i 311 Day
311 mają niesamowity dar do łączenia ze sobą różnych stylistyk muzycznych. Oczywiście, najlepszych na to dowodem są ich płyty, ale warto zwrócić uwagę na gości, których zabierali ze sobą na swoje trasy pod nazwą Unity Tour w pierwszej dekadzie XXI wieku. Wśród nich znajdziemy tak różnorodne nazwy jak Papa Roach, Snoop Dogg, Ziggy Marley czy właśnie The Offspring. Nie dziwi więc, że grupa w wielu środowiskach darzona jest dużą sympatią. Od 2000 roku, w okolicach dnia 11 marca (3/11), kapela organizuje cykliczną imprezę “311 Day”, podczas której spotyka się ze swoimi fanami na koncertach ze specjalnie dobranym setem. Często wydarzenie rozkładane jest na 2 lub 3 dni, podczas których zespół potrafi odegrać łącznie ponad 80 utworów!
Może na swoim debiutanckim koncercie w Polsce, który odbędzie się już 11 czerwca w Warszawie, 311 nie będą grali aż 80 kawałków, ale skoro Amerykanie po raz pierwszy od 20 lat odwiedzają Europę, to śmiało można podejrzewać, że przyszykowali dla nas coś wyjątkowego.